Opowieść o pewnym szaleństwie
Aż się wierzyć nie chce – to już dziesięć lat! Dziesiąty sezon Letniej Akademii Filmowej przed nami. Kolejne spotkania, dyskusje, spory, poranne i nocne oglądania filmów, folkowe (i nie tylko) występy o północy…to wszystko, co składa się na niepowtarzalną atmosferę filmowego Zwierzyńca. To wszystko, co ściąga nas co roku do miasteczka nad Wieprzem, co powoduje, że chcemy tu przyjeżdżać i przyjeżdżamy. Że rezerwujemy sobie czas w sierpniu praktycznie już na stałe– bo wiemy, że warto.
Opowiadać o zasługach naszego Rektora byłoby natrętnym wazeliniarstwem, bo przecież i tak wszyscy wiedza że „LAF Piotrem stoi”.Od chwili, kiedy zdecydował się na stworzenie tej imprezy – żyje nią i dla niej. To, że nie pozwolił by zatraciła swój klubowy charakter, że ustrzegł LAF od zamienienia się w jeszcze jeden festiwal filmowy z jego rankingami i nagrodami – jest zasługą nie do przecenienia. Jak do tego doszedł?
Wieść gminna niesie i pod strzechami głosi, jak to lat temu …naście nasz Piotr zafascynowany wyczynami Jirki Kralika w Uherskem Hradište na jego Letniej Szkole Filmowej, w której wielokrotnie uczestniczył – postanowił twórczo rozwinąć czeskie osiągnięcia na naszej niwie. Miał Piotr ku temu znakomite podstawy: doskonale działający Dyskusyjny Klub Filmowy „Bariera” w lubelskiej Chatce Żaka, wieloletnie doświadczenie w organizowaniu przeglądów tak dla lubelskiej społecznościstudenckiej, jak i dla zapaleńców ze wszystkich krajowych DKF-ów, zespół ludzi, którzy byli gotowi wrazz nim rzucić się bez zastanowienia w kolejne wspaniałe Piotrowe szaleństwo.
Ano właśnie: czy szaleństwo? Wbrew temu, co można by wnioskować po powierzchowności, Piotr jest człowiekiem stąpającym mocno po ziemi i realistą jakich mało, kimś kto dokładnie wie co oznaczają słowa: „mierz siły na zamiary”. Zanim w roku 2000 rozpoczął nowe tysiąclecie całkiem nową imprezą – dokładnie przemyślał wszystkie „za” i „przeciw”. Potrzebne były mu:
- baza; - pomysły; - współpracownicy; -możliwości finansowe; - pieniądze, pieniądze, pieniądze…
Co do bazy – widzicie ją wokół siebie. Zwierzyniec okazał się miejscowością gościnną, a jego burmistrz, pan Jan Skiba – kimś, kto potrafi dostrzec nie tylko doraźne zyski z chwilowych akcji. Poddał się sile osobistego uroku Piotra i uwierzył w to, że poza zamieszaniem LAF może dla jego miasteczka przynieść pozytywy. Jakie? To się miało dopiero okazać. (O bazie kinowej – w dalszej części wspomnień.)
Pomysły? Tych naszemu Piotrowi nie brakuje i nie brakowało. Ładuje się nimi na najróżniejszych festiwalach – od Moskwy do Karlovych Varów (albo i gdzie indziej); potem je przetrawia – i wydaje z siebie konkretne dyrektywy. Jest przy tym otwarty na najróżniejsze sugestie – co mogłoby świadczyć o braku skłonności do tyranii, gdyby nie to, że potrafi wyegzekwować polecenia w każdej niemalże sytuacji. I dobrze. Ktoś tu musi przecież rządzić.
Współpracownicy.
Hej, łza się w oku kręci…